Doksiki
Tak sobie siedzę i nie do końca wiem co mam napisać. Często opis na blogu to takie wyjustowanie najlepszych części dnia i ich możliwie największe podkreślenie. Dzisiaj będzie o Donce i Doksie… oraz o tym jak się nie da zgrabnie opisać Ich wielkiego dnia bo by powstała epopeja. Poważnie.
Dla mnie z grubsza tutaj chodzi o ludzi. Cudownie jak jeszcze dojdzie fajne otoczenie. Jak mamy cudną Parę w ładnym otoczeniu robi się super przyjemnie. Kiedy dochodzą do tego Ich najbliżsi przyjaciele, którzy nie tylko wyglądają jak krajowe odpowiedniki Brangoliny to jeszcze odpalają w odpowiedni momencie wrotki i ogień się dzieje przeokrutny. W sensie pozytywnym. W tym momencie mamy już impreze z tych “ożesz ja p…..”. No i na koniec wchodzi TRex przy dźwiękach prodigy i wiesz, że jesteś na imprezie która odbywa się raz na kilka lat.
Dominika i Bart to młode doktorki. Zdobywają Wrocek ale plany mają transatlantyckie. Kilka chwil temu spędziliśmy ze sobą dwa dni w wiecznym mieście i generalnie minęły one w dwie sekundy. Kiedy się pierwszy raz zobaczylśmy na lotnisku padło pierwsze pytanie… czy chce może karmelowego krupnika? Pokochałem od razu :D
Sam dzień ślubu to jedno wielkie zbiorowisko endorfin w cudnym Dworku Separowo pod Poznaniem. Spina tego dnia nie istniała. Pośpiech tego dnia nie istniał. Jedyne co istniało to rudy napój przy bilardzie, gorąca pizza w ogrodzie, mega wzruszające wyznania Młodych na ceremonii, przedzika biba i tony uśmiechów.
Do tej ceremonii to jeszcze wrócę bo uważam, że nie ma nic piękniejszego niż śluby humanistyczne. Te prawdziwe i szczerze. Te, na których świadkowa walczy żeby nie popłakać się jak bóbr. Te gdzie ludzie od słuchania innych dostają gęsich skórek. Te gdzie łzy leją się u wszystkich dookoła strugami. Piękne to!
Na koniec biba. Top topów. Za nią odpowiedzialni byli przede wszystkim DJ. Kuba Król, który genialnie czuł parkiet i wiedział co kiedy jak oraz najbliższa Ekipa Doksików. Czuć było, że od początku oczekiwali momentu kiedy będzie można wrotki odpiąć i spalić cały parkiet dziki densami… Było na tyle dziko, że okoliczne drzewa padały ;)
Czasami słów brakuje podczas tworzenia opisów… nie tym razem. Ale zdecydowanie zdjęcia to wszystko lepiej opowiedzą…
Domi & Bart.. Wy wiecie!












































































































































