InLove!
Tym razem Śląsk, wielki dzień Martyny i Mateusza. Z widzenia ich mocno dobrze kojarzyłem bo już raz się spotkaliśmy na ślubnej bibie, mocno rybnej i mocno roztańczonej ;) Przyszła pora na ich szalony dzień. Początkowo ‘ponoć’ było troszkę stresu ale nie był on zbytnio widoczny powiem szczerze ;) Martyna wyglądała jak chodzący milion dolarów, przyczyniła się do tego genialna makijażystka Ania Jastal, która jak zawsze genialnie wymalowała główną gwiazdę wieczoru ;) Na Mateusza nie trzeba było długo czekać… ponoć nie mógł się doczekać i przybył szybkim pędem! Pierwsze spojrzenia i już było wiadome, że to musi być najpiękniejszy dzień w Ich życiu!
Chwilę później byliśmy już w kościele gdzie ksiądz odprawiał swój pierwszy ślub w nowej parafii i zrobił to w sposób prześwietny. Cudne krwisto czerwone druhenki wprowadziły Martynkę pędzącą z przedumnym Tatuśkiem pod ołtarz. Uwielbiam ten moment kiedy następują przekazanie córci w ręce ‘obcego’ faceta… zawsze dla mężczyzny to z tego co usłyszałem wcześniej strasznie trudna decyzja i chwila… “no chyba, że Zięciem będzie Mateusz” ;))) Młodzi z mega uśmiechami uczestniczyli w kazaniu, które było na prawdę wyjątkowe i mocno osobiste. Wymiana obrączek, przeszczęśliwe wyjście ze świątyni, gorące życzenia i pamiątkowe ramkowe foto. Następny plan tego dnia… rewelacyjna restauracja UMAMI. Zdecydowanie jedno z bardziej klimatycznych miejsc w jakich miałem okazję być, mega mocno polecam! Kolejna genialną historią tego dnia był Zespół… InLove :D Powiem szczerze, że w pamieć zapadło mi tylko kilka muzycznych zespołów ale po pierwsze żaden miał tak sexownych wokalistek ( Meg & Ann musiałem! :D ) po drugi mało który tak genialnie pali parkiet! Mega mocno polecam. Absolutny top! Wracając do biby to na prawdę zdecydowanie rewelacja. Akcji więcej niż w filmie z Arnoldem. To ktoś komuś ukradł okulary, to ktoś tracił krew w łazience podczas oczepinowych szaleństw, to szaleńcze modły podczas “jaka to melodia?” ahhh duuuuużo się wydarzyło tego wieczoru. Były krejzolskie strzały z cudnymi czerwonymi pannami, męska część wesela podczas robienia zdjęcia grupowego mało co nie zawaliła całej restauracji ;D No i wisienka na torcie w postaci wystąpienia… genialnego wystąpienia… Pana Młodego i jego dawnego zespółu. Zagrali przemixa, który zelektryzował absolutnie wszystkich! Szacun Panowie! Klejcie te nuty dalej! ;))) Także ten tego Martynko i Mateuszu… Poproszę o powtórkę! Uściski i zapraszam na zdjęcia! ;)