Wiślackie Balotellki
Równo trzy dni temu dwie historyczne rzeczy się wydarzyły. Primo… piękna Izka & przystojny Bohdan vel. Bodzio de Balotelli obiecali sobie, że będą chodzić na swoją ukochaną Wisełkę do końca swoich wiślackich dni. Primo duo… Polska wygrała z Niemcami w piłkę kopaną. Prawdopodobieństwo, że to drugie się stanie było mniej więcej takie, że ja w tydzień schudnę 30 kilo… :D Podczas przygotowań wszystko przebiegało raczej spokojnie. Bodzio jak błyskawica wbijał się w gejerek, Patka prasowała z gracją inny gejerek, a na koniec wypiękniony i dopieszczony Pan Młody strzelił legendarnego ‘Balotelliego’ i uciekłem do Młodej. Małe wyjaśnienie… akcja z czarnoskórym piłkarzem Balotellim pojawiła się podczas sesji narzeczeńskiej… i tak się trzymała nas bez przerwy. Generalnie jeden wielki śmiechol z tego mieliśmy, bo Bodzio spraktykował ten motyw chyba w każdej części ślubu za co Go nie kochać się po prostu nie ;D Tymczasem u Izki zaczynał dziać się mejkap. Pracowała nad nim osóbka, która robi to genialnie – Asia Jawor i oczywiście nie było to dla mnie żadnym zaskoczeniem, że Izka wyglądała jak szesnaście milionów dolarów. Później szybkie wskoczenie w białą kiecę i jest… gwiazda gotowa! W międzyczasie trwało paniczne poszukiwanie uciekających butów kochanego Tatuśka Izki, oraz święcenie fotopączka ( czyt. mnie ) przez kochaną Izkę ;D Kilka chwil później nadjechał dyliżans z przeprzystojnym ‘Wiślakiem’ żwawo pędzącym po lubę swą! Pierwsze spojrzenie na Nią i ujrzałem to co widziałem w zasadzie bez przerwy na sesji narzeczeńskiej czyli dwa gigant banany zacementowane na stałe na buźkach ‘Młodych’. Kiedy już dotarliśmy do miejsca ceremonii, czyli Katedry Podgórskiej. Tam przywitał nas młody i mocno pozytywny Ksiądz, który dał mi pozwolenie na fotografowanie ponieważ… robię nikonami :D Panowie filmowcy nie mieli tego szczęścia ale i tak swoje mikro statywy rozstawili ;) Sama msza przebiegła bez zakłóceń w zasadzie nudno. Nikt nawet prawie nie upadł.. Nikt nie przewrócił.. Nikt nikomu nie popsuł aparatu… No może tylko ja kiedy uciekałem od statywów ;> Chwilę później wszyscy byli w stanie euforii w myślenickiej Euforii. Lokal piękny i cała reszta na mega poziomie. Taka sama była właśnie zabawa. Parkiet przez praktycznie czas cały był pełny i mimo, że sala taneczna wielka to przecisnąc się na środek nie dało. Punkty kulminacyjne wieczoru były trzy. Pierwszy to łabędzio-piasokowo-piwny prezent od zielonych fumfli z nad morza. Drugi to prezentacja dla rodziców, w której można było zobaczyć intymne chwile z ich dzieciństwa oraz te mniej intymne ze stadionu na Reymonta gdzie to Bodzio szaleńczo latał nad murawą i robił nożyce za nożycami. Trzecim prezentem były dwie bramki jakie strzelili Polaczki. Kiedy usłyszeliśmy, że jest 1:0 dla nas… wesoło się schichraliśmy… kiedy jednak się okazało, że to prawda 90% wesela stało na 2 metrach kwadratowych :D Druga bramka to już prawdziwy szał radości… a gwizdek końcowy to już nawet kolejny balotelli się pojawił :D Był to w tym sezonie mój ostatni ślub i powiem szczerze, że lepszego zakończenia nie mogłem sobie wymarzyć. Ludziska absolutnie przegenialni… podobnie jak goście i miejsca. Oby cały następny rok był właśnie taki! Tego sobię życzę! ;))) Izka & Bohdanie… wszystkiego NAJ!
Fotograf: Słodko Gorzko
Kościół: Katedra Podgórska
Przyjęcie: Restauracja Euforia
Klasycznie już zapraszam na prezentację ;)))
Teraz zapraszam na moje ulubione klatki z tego dnia i kilka z sesji narzeczenskiej! ;)