Rude Szczęście
Na ten ślub czekało wiele osób. Baaaaaardzo wiele. Ja w szczególności. Wpis będzie mocno wyjątkowy, bo pojawią się tutaj nie tylko moje zdjęcia ale także Białych Owieczek. Misz masz z moim logiem – co mam wybaczone – lenistwo i akcje photoshopowe wzięły górę :D
Madzia i Łukasz czyli Dżamroz & Romcio. Moje Krejzole, których wyswataliśmy na niepamiętnej 30stce u Szwagra Monia. Kiedy Magda się mnie zapytała o Romka, odpowiedziałem “bierz… zdrowa dupeczka!”. Kiedy chwilkę później Magda zapytała się mnie co myślę o Łukaszu, odpowiedziałem “bierz… zdrowa dupeczka!”. Jak widać jestem genialna swatką :D
W międzyczasie z pięknie śpiewającą Madzią spotkaliśmy się na wielu ślubnych bibach – na mojej też mi śpiewała! No i z roli koleżanki, oficjalnie Jej ranga urosła do roli Kochanki. Tak tak… Kochanki! Co najlepsze Romek o tym wiedział i to akceptował! Kochany! :D
Tak ze sobą chodzili… spacerowali… w końcu Romanek się zmęczył i klęknął :) Niewiadomo skąd wypadł mu wielki pierścień z wielkim diamentem i od tej pory ręka Madzi waży o 3.5 kilograma więcej :D Ma gest chłopak! Z tym momentem każde rodzinne święta wyglądało tak samo… i padały te same pytania w tym samym czasie… “kiedy ślub?!” :D W końcu się zlitowali i padła data… padło miejsce… i zaczęło się odliczanie!
Przyszedł w końcu ten dzień. Zaczeło się od lekkich porannych telepawek, 13 nic nie dających melisek i nieuprasowanej sukni. Wizyta w studiu fryzur gdzie 3 tony lakieru znalazły się na ognistych włosach Madzi, a kilka minut później już makijaż w Ejkeju u Agi. Pierwszy raz widziałem jak maluje i straaaszny pozytyw. Magda wyglądała pięknie! Bhawo Aga! ;)))
W międzyczasie w rodzinnym domku świadek Klusek ubierał Romcia. Ponoć zdołał także pobić kamerzystów i wyjeść wszystko z lodówki w domu. Cały Klusek! Na szczęście bez przygód udało się Romcia pięknie wystroić i zapakować do Jego ślubnego genialnego dyliżansu jakim był tego dnia wiśniowy Ford Mustang ( boski! ). Równolegle w czasie Magda próbowała z Mamcią i świadkową ( mą drugą Żoną – Ore ) zawiesić przecudne serduszka. Niestety po godzinach prób się nie udało. Czas zaczął naglić i przyszła pora na wskoczenie w suknię. Były małe słodkie problemy ale się udało. Wyglądała bosko. Nerwy zostały zamienione na przedwstępny uśmieszek i z każdą chwilą myśli, że zaraz zobaczy Romcia się zgrabnie powiększał.
Tadaaaaaam! Przyjechał. Przekupił wszystkich Wujków i Ciocie! Musiał do Niej dotrzeć! Kiedy dotarł… otworzył ramiona i wchłonął Ją całą. Definicja radości ukazała się naszym oczom ;) Zakochańce w komplecie. Chwilkę, później druga gwiazda ( choć tak samo błyszcząca – Klusek ) w imieniu SWOIM ;D poprosił Rodziców o błogosławieństwo. Polało się kilka łezek, wymiana spojrzeń między Panem Młodym a Teściuniem i wszystko jasne! Nawet dwóch słodkich grajków pojawiło się z brzdękolącymi instrumentami! Działo się! Z mega uśmieszkami pofrunęli do pobliskiego kościoła.
Tam kilku ‘Dzikich’ i nie tylko księży już czekało na nich by Ich te słodkie uśmieszki pobłogosławić na wieki. Po wymianie miliona romantico spojrzeń, kilku słodkich łezek, złotych obrączek byli już małżeństwem!
Na wyjściu z kościoła przywitał Ich solidny szczęśliwy deszcz i pofrunęli na bibę! Wszystko odbyło się w Karczmie Zamojszczyna i było gorąco momentami. Tańce, szaleństwa i ogniste oczepiny, w których razem z exposłem ‘Menżem’ Michałem zawładnęliśmy densflorem. Doszliśmy od razu do wniosku, że tę/tą chemię trzeba wykorzystać i powstał magiczny duet coś ala “chippendales”. Tylko bez ładnych ciał i umiejętności tańczenia :D
Koniec końców strasznie fajne wspomnienia pozostają… jak i setki zdjęć zrobionych przezemnie i White Lamb-ów – za co jeszcze raz dziękuję ;)
Madziu & Romciu… Wy wiecie co! Zaprasza się!
ps. ostrzegam… wiele zdjęć! …ale to Romki!