Asia & Staszek - Islandia
Ci Państwo bywali na tym blogu już kilka razy i generalnie ciężko mi o nich powiedzieć coś nowego. No… może troszkę lepiej Ich poznałem tym razem bo spędziliśmy ze sobą 3 ekstremalnie intensywane dni. Obiecałem Im, że po tym wszystko co się przez te 3 dni na Islandii stało to na Islandii to zostanie. Hmmmm… Kłamałem :D
Od początku. Asia i Stasio. To Ci co na górze o zachodzie słońca kilka lat temu się umawiali, że będą się kochać do końca życia. Minął rok i obietnicy dotrzymują – potwierdzam. Fakt tego, że ich sesja będzie wyjątkowa był niezaprzeczalny. Początkowo miały być ciepłe Włochy ale stwierdzili.. ej lećmy na mroźną Islandię :D Namawiania nie było. Dla mnie to najpiękniejsze miejsce ever i co wizyta odrywam Ją na nowo.
No więc już dolecieliśmy na wyspę asja i fajera. Była nas 5tka. Szalona Młoda Para i szaleni Ich przyjaciele. Ognista Dżasta oraz Gadatliwy Wojtas. Przywitało nas mroźne powietrze i zielone tańce na niebie.. lepiej się zacząć nie mogło. Kilka kilometrów dalej byliśmy już w naszej chatce gdzie to wiśnióweczka utulała nas do snu. Ustaliliśmy plan i popędziliśmy łapać świateło na wyspie. Niesteeeety jedyne co złapaliśmy to podmuchy wiatru prędkości 160 kmh. Szaleństwo. Kierownicą kręciłem w lewo a samochód jechał ciągle prosto.. Pokiereszowało to niestety nasze plany bo wszystkie możliwe prognozy sugerowały wracać. Tak też uczyniliśmy tylko stwierdziliśmy, że jesteśmy tak blisko czarnej plaży iż musimy ją zobaczyć. Niestety wiatr miał inne plany i… stwierdził, że pomoże nam otworzyć drzwi. Dość boleśnie. Od tej sekundy Asia stała się Królową drzwi. Wszystkie firmy w chwili obecnej biją się o nią. Chcą mieć zdjęcia jak otwiera drzwi.. zamyka drzwi.. stoi przy drzwiach.. ( Asia nie bij mocno :D ). Od tego momentu zaczęła się lekka sinusoida emocji… co na chwilę obecną wspominamy z wielkimi bananami ;)
Kiedy już wydawało się, że dzień będzie stracony to zaliczyliśmy genialny momenty za ścianą wodospadu a na nocą otuliła nas zorza. Magia. Totalna magia. W następnym dniu już niewiele się działo… przejechałem tylko po stopie Wojtka, który jak się później okazało jest ambasadorem Colorado w Krakowie czy moment kiedy mało co nam głów o świcie nie urwało na ot przypadkowej górce. Zwykła islandzka nuda :D
Koniec końców magia totalna. Ledwo co wróciliśmy to już chcieliśmy wracać… Zapraszam!
Ach, cóż za wspaniałe obrazy. Godne wielkoformatowych powiększeń, pierwszego miejsca w salonie. Brawo dla Fotgorafa, brawo dla dzielnej Pary – zazdroszczę Wam pięknej pamiątki. Mistrzowstwo Świata!
Światowy poziom, Panie :)