Weneckie Cinque Burano
Teraz będzie sesja zdecydowanie… szalona :D Bo nie ma to jak pojechać do Wenecji… stwierdzić, że to jednak nie do końca te klimaty i pojechać następnego dnia jedyne 4oo kilometrów na przerażające skarpy Cinque Terre! Głównymi bohaterami są Paula i Łukasz znani we Włoszech jako Bażellinda i Bażello. Wielki ‘tak!’ powiedzieli sobie w genialnych okolicznościach w czerwcu zeszłego roku i wiadome było od razu, że Ich sesja na pewno będzie wyjątkowa. Planów było sporo ale w końcu się udało..
Oczywiście o nudzie z ta Parką nie było mowy i od samego początku działy się wesołe akcje :D To upał w mieszkaniu.. to wypożyczanie samochodu.. to wieczne sny o pianie.. Kiedy tylko dolecieliśmy do Wenecji stwierdziliśmy, że w niedziele na placu Św. Marka będzie okrutna ilość ludzi i zamieniliśmy ją na też piękną wysepkę Burano. Jak się szybko okazało, taki jak my miało w tym samym czasie jakieś 324934 osób i kiedy zobaczyliśmy kolejkę pomiędzy wyspami mieliśmy lekkie ‘zdziwko’ :D Na szczęście mieliśmy ze sobą Paulę, której to żaden Włoch nie był w stanie się oprzeć i wchodzić bez kolejek gdzie się dało! :D Dzięki temu kilka chwil i już brykaliśmy po okrutnie kolorowej wysepce Burano. Kiedy wracaliśmy po dłuższym spacerze, w końcu słońce stało się dla nas łaskawe i jednak plac Św. Marka będzie nasza destynacją! Tak jak się spodziewaliśmy, nie było opcji żeby znaleźć metr kwadratowy, na którym nie byłoby dwóch tysięcy turystów wpatrzonych w Paulę i Jej przystojniaka.. Byli chodzącymi magnesami dla oczu tego dnia :D
Następny dzień to szybka zmiana planów i krejzi podróż nad Morze Śródziemne. Do cudnego rejonu Cinque Terre, o którym marzyłem od dawna a przyznam szczerze, że tak do końca nie wiedziałem czego się spodziewać. Cicho myśleliśmy o mniejszej liczbie turystów i przez wielkość miejscowości ‘na skarpach’ o krótszych odległościach do chodzenia. Oczywiście turystów było więcej i musieliśmy przejść 3x tyle w dół i później w góóóóóórę.. ;D Mimo wszystko było warto. Widoki były cudne a Paula pokochała drogi na Cinque Terre tak mocno, że chce wracać tam w zimie kiedy spadnie śnieg, żeby pojeździć na zakrętach na ręcznym :D
Koniec końców szalone cztery dni. Chyba pierwsza sesja, która od początku do końca nie miała żadnego planu ale przez to też była spontanicznie wyjątkowa… :D Zapraszam!
Dziękować Piter!:)
Świetne fotografie. Dużo dynamizmu i wszechobecny kolor wpisujący się świetnie w kompozycję. Bardzo na tak.